sobota, 13 października 2012

3~I thought I saw a man brought to life

'Zaczęłam zmęczona zdejmować z siebie ubrania i rzucać je w kąt pokoju. Wyszłam do łazienki by wziąć chłodny prysznic i móc zaraz odpłynąć w objęciach morfeusza. '

Poczułam nie przyjemy  mocny ucisk na nogach. Delikatnie uchyliłam jeszcze posklejane od ropy oczy i się przeraziłam. 
Przede mną siedział sobie w pidżamie sam we własnej osobie Harry Styles. Przetarłam zimną dłonią  posklejane oczy  i wysunęłam się nogami spod ucisku dupska loczka.- Kto cie tu wpuścił? - zapytałam jeszcze zachrypniętym głosem. - Ciebie też miło widzieć - powiedział ze śmiechem - twoja kochana Ciocia. I poczęstowała mnie nawet ciastkiem. - dokończył i zaczął machać mi pierniczkiem przed twarzą. - Fajnie, ale zjedz go zamiast machać mi nim. A co ty właściwie tu robisz? - znów zadałam mu pytanie. - Jest trzynasta. Nie miałem co robić w domu więc przyszedłem do ciebie. Mam sobie iść czy coś? - odpowiedział i spojrzał na mnie pytająco unosząc jedną brew ku górze. - Nie,nie zostań. Tylko po prostu byłam ciekawa co tu robisz. - odpowiedziałam z uśmiechem. - I co zamierzasz siedzieć cały dzień w pidżamie ? - kolejne pytanie. Loczek zaśmiał się pod nosem i wstał z łóżka. - Jak chcesz mogę ją zdjąć - powiedział prowokująco i odpiął pierwsze trzy guziki od koszuli.   - Nie ! Nie,nie,nie ! Nie zdejmuj jej! Siedź se w niej ile chcesz! - krzyczałam zakrywając skrawkiem rękawa buzię by nie widział moich rumieńców. Przeklęte, zawszę się pojawiają kiedy ktoś mnie zawstydzi.Podobno są uroczę, ale ja nie widzę niczego uroczego w policzkach czerwonych jak pomidor. - Rumienisz się? - zagadał loczek, podszedł do mnie wyciągając ręce i łapiąc moje w nadgarstkach.Jak najmocniej przyciskałam dłonie do policzków by nie widział mojego zawstydzenia ale ten tylko odkrył mój kolejny czuły punkt - łaskotki. Zaczął delikatnie kręcić mi palcami pod pachą powodując że musiałam odpuścić i opuścić ręce w dół. - Nie lubię cię już! - krzyknęłam i usiadłam na łóżku strzelając focha oraz krzyżując ręce na piersi. - Się fochaj ile chcesz, ale i tak długo nie wytrzymasz- odpowiedział i usiadł obok obejmując mnie ramieniem. Grając dalej obrażoną odepchnęłam go i odsunęłam kilka centymetrów dalej. - Nie wygrasz....- powiedział ze śmiechem i ponowił swoje gęsty. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam podejrzanie na jego burze loków,zaśmiałam się pod nosem. -Co cię tak śmieszy? -zapytał. 
- Zabierz łapę,albo pójdę po prostownice.  - zagroziłam i zaczęłam się głośno śmiać. Chłopak automatycznie zabrał ramię i pokręcił pokornie głową. - Jak możesz - poskarżył się a ja triumfalnie zaczęłam wytykać język w jego stronę. - Ot co 1:O dla mnie głupku - uśmiechnęłam się i zmierzyłam w stronę garderoby. Chłopak wstał i ruszył za mną. Stanął i zaczął się przyglądać moim ubraniom. - Chciałbym Cię kiedyś w tym zobaczyć. - powiedział i sięgnął po wieszak z moim kostiumem wzeszło rocznym na bal maskowy.- Może kiedyś - powiedziałam i wyrwałam  mu ze śmiechem wieszak z rąk. - Co chcesz dzisiaj robić? -  zapytałam próbując znaleźć coś odpowiedniego do ubrania. - Czy ja wiem, możemy iść do mnie.I obejrzeć jakieś filmy - odparł wzruszając lekko ramionami. - Możemy- zamruczałam pod nosem i wyszłam z uszykowanym kompletem ubrań do łazienki, loczek nadal łaził za mną.Odwróciłam się w jego stronę i powiedziałam zirytowana- Masz zamiar wszędzie za mną łazić? Tu ci nie wolno! - poskarżyłam się i trzasnęłam mu drzwiami przed twarzą. Zaczęłam przebierać się w uszykowane rzeczy którymi były jasne krótkie szorty i koszula w kwiatki którą wkładałam do środka spodni.Gdy usłyszałam pukanie do drzwi - może ci w czymś pomogę ? - słyszałam zachrypnięty głos Hazzy. - Spadaj! - krzyknęłam i wzięłam się za ułożenie włosów i delikatny makijaż. Gotowa otworzyłam drzwi i ujrzałam loczka szczerzącego zęby do zdjęć na ścianie. Podeszłam do niego i spojrzałam na zdjęcie~ ja ,moja mama i tata, siedzimy razem na kanapie i odgrywamy idealną rodzinkę. - Byłaś do niej podobna. - Wtrącił Harry i spojrzał na mnie unosząc kącik ust. - Wiem.. Wszyscy mówią że jesteśmy jak dwie krople wody. - zaśmiałam się. Odwróciłam się i zaczęłam kierować się schodami do wyjścia. - Ciociu będę u Harr'ego  rzuciłam i wyszliśmy we dwoje przed domek.  Zaczęliśmy iść w stronę domu Hazzy który mimo że był bardzo blisko i tak wszyscy sąsiedzi już zdążyli zobaczyć jego pidżamę która składała się z bokserek w małpki i luźnego podkoszulka. - Wiesz że wyglądasz komicznie ? - powiedziałam rozbawiona do mojego własnego goldena retrivera. On tylko spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.




~ciąg dalszy już nie długo :) Przepraszam za opóźnienia ale nie miałam pomysłu na ten rozdział a i tak napisałam mało.. kolejny będzie dłuższy.Obiecuje :)


piątek, 14 września 2012

~2. You show me places that I've never been

~Obudził mnie rano świergot ptaków i słońce przebijające się przez białe firanki które wręcz tańczyły przy moim balkonie od podmuchu wiatru. Początek dnia zapowiadał się być miły....~

Nie chętnie zaczęłam zsuwać z siebie kołdrę i podnosić po  kolei   kończyny z łóżka. Należę do 

leniuchów. Lubie pospać czasem do jedenastej ewentualnie  do piętnastej.
Każdy mój dzień zaczynał się zawszę od małej przebieżki po parku. Ale tutaj to raczej puki co nie możliwie 

nie znam tych okolic i nawet nie wiem czy jest tutaj gdzieś w pobliżu park.
Odchylając drzwi od pokoju poczułam słodki aromat dżemu truskawkowego i czekolady oraz zapach podsmażanego słodkawego ciasta.
Wnioskując po tych zapachach to na pewno naleśniki. Zaczęłam schodzić na dół i pewna że zaraz 

zobaczę Ojca w fartuchu który zawszę zakładał do gotowania , nagle oniemiałam. Stanęłam zdezorientowana w progu i zaczęłam ilustrować 
kobietę stojącą na moich kuchennych kafelkach w samych kapciach, pidżamie i szlafroku.
Nieznajoma odkrywając że znalazłam się w kuchni, odstawiła patelnie na bok i zaczęła wyciągać z uśmiechem 

w moją stronę ramiona. By nie wyjść na nie przyjazną uścisnęłam ją. - Charlotte jak ja cie dawno nie widziałam.Ostatni raz jak miałaś może siedem lat. Pewnie mnie nie pamiętasz - zgadła. Kojarzyłam trochę 
te jej duże brązowe oczy skądś ale nie mogłam od razu założyć kim ona jest. Cicho się zaśmiała i pogłaskała mnie po ramieniu ciepłą dłonią . - Jestem Ciocia Nicolle, jestem siostrą twojego Ojca. -wyjaśniła i puszczając mnie poklepała na oparcie od krzesła przy stole - Siadaj zjesz coś. Mam nadzieje że lubisz naleśniki- powiedziała, i zaczęła nakładać mi pulchne okrągłe placki na talerz. - Dziękuję wystarczy mi - szepnęłam gdy zauważyłam że na moim talerzu zaczęło przybywać za dużo naleśników. Posmarowałam solidnie każdy kawałek placka i zaczęłam jeden za drugim wolno konsumować. Po chwili spostrzegłam w progu kuchni mojego uśmiechniętego, nie ogolonego ojczulka. - Dzień Dobry Panie. O Charlotte widzę że się już przywitałaś z Ciocią. - zagadał i dał jej całusa w policzek. - Tak.. poznałam.. To znaczy przywitałam się z Ciocią. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do obojga. - No to dobrze. I Charlotte, mam nadzieje że się ucieszysz. Od dzisiaj będziesz jeździć z Ciocią do pracy. Samą Cię w domu nie zostawię a ja  muszę też iść do pracy, pozałatwiać formalności. - cicho westchnęłam i wstawiając odstawiłam talerz do zlewu.  - Tato ale dobrze wiesz że chciałam pozwiedzać to i owo .Obiecałeś mi... - powiedziałam i westchnęłam cicho pod nosem. Wyjeżdżając do Londynu największą radość mi sprawiło to że będę mogła zobaczyć wszystkie te zabytki o których wszyscy ciągle tak mówią. Lubie odkrywać świat i zagłębiać się w historii różnych rzeczy.  A jeśli to może odmienić chociaż w najmniejszy sposób moje nastawienie to tym bardziej chce to zrobić. - Słuchaj nie ma mowy! Nie zostawię cie samej. Masz zostać z Ciocią i koniec. - powiedział ojciec podnosząc nieco ton i wlepiając we mnie spojrzenie. - Ty nigdy nie patrzysz na to czego ja chce. Robisz wszystko by było ci wygodniej. Byś nie musiał się zamartwiać. Skąd wiesz że sobie nie poradzę? - krzyknęłam. Poczułam jak słone krople łez zaczynają mi spływać jedna po drugiej ciurkiem po policzku. Ścierałam każdą po kolei opuszkiem palców. Ciocia widząc że sytuacja robi się nie smaczna wstała i spojrzała na mnie z uśmiechem. - Jeśli nie chcesz jechać ze mną do pracy to rozumiem. A jeżeli już tak naprawdę chcesz pozwiedzać to na pewno znajdzie się ktoś to pójdzie i cie oprowadzi. - skierowała spojrzenie w stronę Ojca- dwa domy dalej mieszka osiemnastoletni chłopak. Zapytam go, czy by nie zechciał jej oprowadzić. Na pewno się zgodzi - powiedziała Ciocia przekonując Ojca. - Cholera! obcy chłopak ma ją oprowadzać po mieście? Czy ty się aby na pewno dobrze czujesz? - krzyknął oburzony Ojciec i spojrzał krzywo na swoją siostrę. - Nie przesadzasz? Przecież nie oddałam bym jej w ręce w jakiegoś zboczeńca. To porządny chłopak. Mieszka tu od dawna i nigdy nie widziałam by miał jakieś problemy.- zaczęłam lubić tą Ciocię. Otarłam resztę łez z policzków i podskoczyłam do niej obejmując ją od tyłu za szyje. - Widzisz? Ciocia załatwi mi już przewodnika więc nie masz o co się martwić. - Ojciec spojrzał na nas dwie jak na wariatki. - Skąd wyście się urwały co? - zażartował i wyszedł z kuchni. Spojrzałyśmy z Ciocią po sobie i równocześnie się zaśmiałyśmy - 1:O dla nas kwiatuszku - powiedziała rozbawiona i mocno mnie uścisnęła, niemal tak że miałam wrażenie jak bym miała zaraz przestać oddychać. - Leci na górę się ubrać, a ja do niego idę i zapytam. -poleciła mi a ja jak na rozkaz wybiegłam i zaczęłam kierować się schodami na górę do swojego pokoju. Znajdując się już w swoim pokoju i przechodząc do garderoby wpadłam w dylemat który na szczęście nie spotyka tylko mnie na tym świecie. Jak zwykle nie potrafiłam wybrać w co się ubiorę.Po dłuższym zastanowieniu się i przejrzeniu każdego ciuchu z osobna bo pięć razy, zdecydowałam się i  zsunęłam z wieszaka ciemno niebieskie długie rurki do tego moją ukochaną czarną luźną koszulkę z białym  napisem Ramones i na koniec czarne przenoszone conversy. Całość 
wyglądała nieźle. Od mamy między innymi nauczyłam się dopierać ubrania. Zawszę mi doradzała w czym powinnam chodzić, jak chodzić, jak się malować i czym. Co do właśnie makijażu nigdy nie przesadzałam. Zawszę delikatnie tylko muskałam buzie jasnym pudrem i rzęsy okrywałam jedną warstwą tuszu by rzęsy wydawały się dłuższe. Kończąc się szykować spakowałam tylko swoje najpotrzebniejsze rzeczy takie jak, telefon,klucze, puder oraz portfel to czarnej skórzanej torby. Usłyszałam dzwonek z dołu. Schodząc już by otworzyć drzwi zobaczyłam kartkę na komodzie od Taty " Pojechałem do pracy, baw się dobrze ~Tata :) " 
Bez zbędnych słów, cały tata. Znów rozległo się pukanie. Nerwowo podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Przed drzwiami stał wysoki chłopak z burzą loków i zielonymi oczami. Miał na sobie szare rurki z niskim krokiem,czarne conversy i... taką samą koszulkę jak ja. Spojrzałam w jego zielonkawe oliwkowe oczy i wybuchłam śmiechem. - Fajna koszulka - palnęłam i uśmiechnęłam się szeroko do niego. - Wiem, twoja też. - odpowiedział, miał miły przyjemny trochę zachrypiały głos.- Twoja Ciocia poprosiła mnie bym Cię oprowadził po Londynie. - wytłumaczył swoją obecność i poprawił sobie grzywkę która co chwile opadała mu na oczy. - Em, no wiem. Moment zamknę drzwi i możemy iść. - powiedziałam i zmniejszyłam odległość między nami stając obok niego i przymykając drzwi. Zamknęłam je do końca przeklucząjąc. Schowałam klucze z powrotem do torby i skierowałam wzrok w stronę chłopaka. - Tak w ogóle to jestem 
Charlotte. - powiedziałam znów śmiejąc się, ale tym razem nieco dyskretniej. - Ja jestem Harry- odpowiedział - idziemy ? - dodał i spojrzał na mnie pytająco na co ja tylko pokiwałam twierdząco głową. Zaczęliśmy schodzić po marmurowych schodach w dół. Chłopak nagle przystanął przy jakimś srebrnym sportowym aucie. Stanęłam obok niego i spojrzałam zdezorientowana. - Chyba nie myślisz że będziemy iść pieszo? - zaśmiał się i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie unosząc kąciki ust i usiadłam na miejscu. Lekko trzasnął drzwiami i obchodząc samochód poszedł wsiąść ze swojej strony. - To co chcesz zobaczyć w pierwszej kolejności? - zapytał odpalając silnik. - No nie wiem, to ty tu jesteś przewodnikiem. Ty proponuj. - powiedziałam śmiejąc się cicho pod nosem. - No jak wolisz. - odpowiedział. I zakończył w ten sposób naszą wymianę zdań.Większość drogi spędziliśmy w milczeniu. Co jakiś czas tylko mówił sam do siebie  coś w stylu " CO ZA DEBIL"jak by to miało w czymś mu pomóc  i trąbił zawzięcie  na kierowców. A ja siedziałam i oglądałam to co się dzieje za oknem. Dzieci rzucające na przemian między sobą  kauczukami. Kobiety przepychające się miedzy sobą by przejść z pełnymi rękoma toreb. Wszystko to samo. Niczym się nie różnią ludzie tutaj od ludzi w Polsce. Nagle samochód stanął. Rozejrzałam się przez okno badając otoczenie. Szeroki chodnik,słupki czarne odgradzające miejsca parkingowe od przestrzeni dla przechodniów, wysoki murek i.. Tamiza.  Otworzyłam drzwi i zamykając je za sobą jak najprędzej podbiegłam do murka. Czułam jak chłodne świeże powietrze muska moją skórę i jak włosy rozwiewają mi się we wszystkie możliwe strony. Wzięłam jeden duży oddech i poczułam jak ktoś przejeżdża mi dłonią po plecach. Odwróciłam głowę odrobinę i zobaczyłam Harrego. - Może być? - zapytał. Wspięłam się delikatnie na palcach i musnęłam leciutko jego policzek. Chłopak uśmiechnął się dumny z siebie i ciągnąć mnie delikatnie za nadgarstek zaczął iść w wzdłuż Tamizy. Nie pytając o nic,ruszyłam za nim.  - Ile lat tu mieszkasz? - zapytałam po chwili w ciszy. - W zasadzie od urodzenia. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. -Skoro już ty pytasz to pozwól że też cie o coś zapytam...Gdzie wcześniej mieszkałaś? - zapytał i spojrzał na mnie oczekując odpowiedzi. - Przeprowadziłam się tutaj z Polski. 
 - Z Polski? - powtórzył po mnie jak by próbując zrozumieć.- a czemu się przeprowadziłaś ? - zapytał kolejny raz. A ja nie wiedziałam czy mam skłamać czy powiedzieć prawdę. - Przeprowadziłam się tutaj po śmierci Matki - zaufałam. - Moja mama zmarła miesiąc temu na raka. Nie dało się już jej pomóc. Była ona... cudowna kobietą. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie i starłam opuszkiem palca słone  łzy które zaczęły spływać mi już od samej myśli że jej już nie ma.- Przepraszam, nie musisz nic mówić. Przykro mi. - powiedział se skruchą i objął mnie delikatnie ramieniem. Ciepło które od niego biło było przyjemne. - Nie, nie przepraszaj mnie. To nie twoja wina przecież. Upewniłam go i przeszłam na bok by przycupnąć na drewnianej ławce.
Zielonooki usiadł obok mnie i delikatnie uśmiechnął się pokazując przy tym dołeczki. Przyglądał się dziewczyną z sąsiedniej ławki które najwidoczniej zainteresowane jego osobą zaczęły do niego machać i robić mu zdjęcia. Nie rozumiałam,po co komuś nieznajomemu robić zdjęcia? Zakpiłam z nich pod nosem i spojrzałam na wyraz twarzy lokowatego który właśnie patrzył na mnie zdezorientowany. - Po co one robią ci zdjęcia? - zapytałam - A to ty nie wiesz kim ja jestem? - zabrzmiało to trochę płytko. Kim on może do cholery być? Pokręciłam tylko bez słowa przecząco głową. Chłopak westchnął i zaczął - jestem członkiem zespołu One Direction, trochę dziwne że chociaż o nas nie słyszałaś no ale trudno. - że co? On jest jakaś gwiazdą? - Czyli.. - chciałam o coś zapytać ale ktoś.. nam przerwał. - Przepraszam możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie ? -zapytała jedna z grupki dziewczyn. Harry bez zastanowienia wstał i zaczął pozować do zdjęć. Czułam na sobie zabójcze spojrzenia fanek, więc zniesmaczona zaistniałą sytuacją oddaliłam się od nich kawałek by zaczekać i nie przeszkadzać im w "sesji". Delikatnie wspięłam się na murek usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam oglądać wszystko co się działo po drugiej stronie. Ludzie przechodzący obok mnie patrzyli na mnie zdezorientowani, jak bym siedziała na jakimś pomniku nie na murze.Poczułam jak ktoś delikatnie obejmuje mnie od tyłu. Odwróciłam głowę o kilka stopni i zobaczyłam loki i oliwkowe oczy Harr'ego. - Masz duże branie- zażartowałam. - Zazdrosna? - zapytał rozbawiony i usiadł na przeciwko mnie.  - Kpisz sobie chłopcze - odpowiedziałam i delikatnie wysunęłam koniuszek języka w jego stronę. Zaczynałam go lubić. Resztę czasu tego dnia spędziliśmy na gadaniu non stop o tym co lubimy,czym się interesujemy i przywoływaliśmy najcudowniejsze wspomnienia z dzieciństwa wnioskując że zrobilibyśmy wszystko by do nich wrócić.  
Zaczęło się ściemniać i robić coraz chłodniej. - Może zaczniemy się zbierać? - zaproponowałam schodząc już z schłodniałego murka. Chłopak przytaknął z uśmiechem i obejmując mnie po przyjacielsku ramieniem zaczęliśmy się kierować w stronę auta.Całą drogę Hazza opowiadał mi o swoim zespole. Jak powstał i jaki jest dla niego ważny. Fajnie było by gdyby każdy chłopak umiał się tak odtworzyć przed dziewczyną i powiedzieć wszystko co myśli na dany temat.Podjechaliśmy pod mój dom. W kuchni świeciło się światło po czym mogłam wywnioskować że Ojciec jest już w domu. - Dziękuję za miły dzień. - uśmiechnęłam się ciepło do loczka i ucałowałam go lekko w policzek wychodząc z auta.Weszłam do domu rzucając torbą na  stolik przy wejściu i skierowałam się do kuchni. - Cześć Tato- uśmiechnęłam się ciepło do ojca i usiadłam obok niego.- Cześć, cześć jak było? - zapytał nadzwyczajnie spokojnie. - Dobrze, zaprzyjaźniałam się dzisiaj trochę z Harrym.; -  Z kim? - zapytał ojciec patrząc na mnie. - Z tym chłopakiem co mnie dzisiaj oprowadzał, Harry ma na imię.- ojciec nawet nie udawał zainteresowanego. Westchnęłam pod nosem i poszłam do siebie na górę. Zaczęłam zmęczona zdejmować z siebie ubrania i rzucać je w kąt pokoju. Wyszłam do łazienki by wziąć chłodny prysznic i móc zaraz odpłynąć w objęciach morfeusza. 




Przepraszam że tak długo ale nie miałam weny.Proszę o komentowanie i wyrażanie swojej opinii. A teraz pragnę podziękować   za pomoc 

@add7718  

sobota, 1 września 2012

1~And all I've done for want of wit, to memory now I can't recall

*Charlotte*
Dopinając już do końca ostatnią z starą powycieraną walizkę,zastanawiałam się czy na pewno tego chce. 
Gdy pomyśle chociaż przez moment o tych wszystkich zostawionych tu śladach o tych chwilach

spędzonych w tym domu nie potrafię odpowiedzieć czy byłam tu szczęśliwa.
Nigdy mi niby niczego nie brakowało. Rodzina, pieniądze,przyjaciele którzy zawszę 
stawali po mojej stronie to chyba wszystko czego można chcieć. Ale jednak w
tym wszystkim nie było niczego dobrego i idealnego, przy najmniej nie dla mnie ja tego nie dostrzegałam. Rodzina.. moja składała się jeszcze do wzeszłego miesiąca z
Ojca,  Matki i mnie, a dzisiaj bez tej najważniejszej kobiety w całym moim życiu.Kobiety której zawdzięczam
swoje życie,która nosiła mnie przez 9 miesięcy w sobie oraz przez 17 lat dbając,kochając po prostu dając od siebie wszystko co może, na co ją było najzwyczajniej w świecie stać. Pieniądze.. nigdy nie czułam by były mi specjalnie potrzebne dla mnie to było wszystko 
jedno czy były czy nie,one nigdy nie przykuwały mojej uwagi sama na siebie potrafię zarobić i to co dostane wystarczy. Przyjaciele.. byli gdy tylko chcieli.Gdy uznali za słuszne lub jak czegoś potrzebowali.
Nigdy nie potrzebowałam tak na prawdę przyjaciół. Moją przyjaciółką była moja  Matka. Ona jedyna mnie rozumiała, przynajmniej starała się.
Mogłam jej powiedzieć o wszystkim i zawszę. Może nie cały czas stawała po mojej stronie ale umiała mi doradzić kiedy tego bardzo potrzebowałam. Z Ojcem rozmowy na te wszystkie tematy na które rozmawiałam z nią zawszę kończyły się krzykami i trzaskaniem drzwiami. Nie rozumiał nawet nie chciał zrozumieć nie próbował.Ale nie miałam mu tego za złe. To przecież w gruncie rzeczy mój Ojciec niczemu nie jest winien. Każdy człowiek wszystko inaczej rozumie.
Charlotte? - zapomniałam o wszystkim o czym dotychczas myślałam i przeniosłam wzrok na Ojca który stał 

w progu i wpatrywał się we mnie  badawczo. 
-Słucham? - wydukałam. 
- Idziesz? Za 15 minut jedziemy na lotnisko. Czas zabrać rzeczy do auta. - powiedział stanowczo i pociągnął moją walizkę za sobą z łóżka. 
-Jasne- powiedziałam wzdychając i powoli ruszyłam za nim. 
Stanęłam jeszcze na chwile w progu i ostatni raz na zawszę rozejrzałam się po swoim pokoju. Stare poobdrapywane drewniane meble, wyblakłe plakaty na ścianach,wstrętny dobrze znany mi zapach rumu którym prześmierdł już dość dawno mój różowy dywan. Na pewno nie jest to dla nikogo wymarzony pokój ale będzie mi go mimo wszystko brakować.
-
Charlotte! - usłyszałam zdenerwowany krzyk ojca spod domu i rzuciłam się biegiem do drzwi. Wybiegłam przed dom i oddałam klucze wysokiej o blond włosach  kobiecie która ma zająć nasz dom .Mimo że zrobiłam to z uśmiechem na ustach i szybko wcale nie byłam pewna czy chce się stąd wyprowadzać.Byłam w połowie Brytyjką w połowie Polką.Ale zawszę czułam się w pełni że jestem tylko Polką. Mieszkałam w Poznaniu od urodzenia. A teraz po 17 latach mam się przeprowadzić do Londynu.Miasta do którego zawszę lgnie mnóstwo turystów jak by się czymś wyróżniało. Ludzie mówią że ma ciekawe historie, zabytki a sama panorama tego miasta zachwyca. Przecież każde miasto ma to wszystko i ludzie się nimi tak nie zachwycają. 
Całą drogę na lotnisko spędziliśmy w milczeniu. Tata nie należał do rozmownych. Nie lubił mówić zbędnych słów.A po śmierci mamy jeszcze więcej milczy. Nie wiem co można zrobić,wszyscy mówią wokół że to musi samo przejść... 
Nadjechaliśmy starym fiatem pod lotnisko. Wystawiliśmy pomału ciężkie już trochę nadużyte walizki z auta 
i oddając kluczyki jakiemuś facetowi z wypożyczalni zaczęliśmy się kierować już tylko na odprawę. Sprawdzanie paszportów i bagażów ciągnęło się jak by w  nieskończoność ale jednak w końcu dotarliśmy spokojnie do samolotu nadając tylko jeszcze po drodze bagaż na samolot. Z ulgą usiadłam na swoim fotelu który swoją drogą nie okazał się taki wygodny jak myślałam.Miałam tylko nadzieje że usiedzę w nim jakimś cudem cały lot.Dobrze że za  4 godziny będę już w Londynie. Ostatni raz byłam tam gdy miałam może z 7 lat. Pamiętam z tamtych czasów nie wiele coś jak by przez mgłę, najbardziej wbiła mi się w pamięć siostra mojego Taty. Którą wtedy poznałam. Nic praktycznie nie wiem o niej i o tym jak żyje. Mamy zamieszkać w domu obok który wystawił ktoś na sprzedaż.  Rodzina która go sprzedała została podobno deportowana do Niemiec.W szkole mówili nam że człowiek może zostać deportowany z kraju tylko za jakieś przestępstwo które może wpłynąć na nie korzyść miasta.  Zaczęłam się zastanawiać po co ludzie mają robić takie rzeczy. Po co robić komuś na złość czy to komukolwiek z nas coś da?Nie miałam siły już dłużej trawić się i głowić nad ludzką głupotą, wcisnęłam słuchawki w uszy z których leciały moje ulubione piosenki Korn i odpłynęłam. 
*4 godziny później **
Obudziłam się z zesztywniałem i obolałym karkiem. Fotele w tym samolocie do najlepszych nie należały posiedzieć w nich dwie godziny to pestka,ale usnąć i spać w tak nie fortunniej pozycji to potem katorga i męczarnia której nie poprawią żadne nawet  leki przeciwbólowe. 
Wychodząc z Ojcem z samolotu zaczęliśmy się kierować bez namysłu po nasze bagaże.
- Jak ja nienawidzę tych kolejek na lotnisku - zaczął narzekać pod nosem, a ja niestety byłam skazana by tego słuchać.. 
- Tato proszę cię daj spokój, jestem pewna że nikt na tym lotnisku nie ma przeciwnego zdania na ten temat I nikomu nie zależy na tym by stać tu i robić ci specjalnie kolejkę.  - powiedziałam by go uspokoić chociaż i tak znając go   to nic nie da bo nie zwrócił najmniejszej uwagi na to co do niego mówię. Tatuś.. kochający... i nie słuchający. Po jakiś czterdziestu pięciu minutach staliśmy już z naszymi bagażami przed lotniskiem próbując złapać jakąś taksówkę. Na próżno. Musieliśmy przejść spory kawałek na postój taksówek. Na szczęście gdy doszliśmy stało tam kilka. Podeszliśmy do najbliższej charakterystyczniej czarnej Landyjskiej taksówki i zapakowaliśmy walizki do bagażnika. Po kwadransie już przebijaliśmy się w stronę centrum. Mimo że Londyn nie uchodzi ze Miasto tłoczne to tylko pozory a pozory zawszę mylą. Sam dojazd do centrum zajął nam półtorej godziny bez żadnych korków, wszystko przez to  że jest aż taka duża liczba ruchu. Wreszcie dojechaliśmy pod nasz nowy dom. Okolica wydawała się być przyjazna. Pełno latarni, zieleni, kolorowe domy. Nasz dom niby się niczym nie wyróżniał ale jednak coś przykuło moją uwagę w nim. Nie wiem czy to były te grafitowe schody czy może duże okna. Zaczęliśmy wnosić z Ojcem walizki do środka, nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę swój pokój więc od razu gdy zaniosłam ostatnią swoją walizkę do domu zaczęłam biegać po górnym piętrze, znalazłam na razie biuro taty w którym było dębowe biurko z komputerem i szafy, oraz przejście do sypialni za przesuwanymi drzwiami. Po przeciwnej stronie korytarza było duże dwu  drzwiowe wejście do kolejnego pokoju. Ostrożnie i pomału pociągnęłam je w  swoją stronę i ujrzałam coś cudownego. Za drzwiami był mój pokój. Ściany pomalowane na beżowo biało raz to na przemian z pomalowanymi wzorami kwiatów bliżej podłogi na której leżał w tym samym kolorze puchaty dywan.Pod jedną z ścian zaraz obok jakiś białych drzwi stało duże drewniane ciemno brązowe biurko z różnymi książkami i laptopem który wysłałam tydzień przed przyjazdem. Z drugiej strony pokoju pod ścianą stało wielkie łóżko z beżową pościelą w brązowo białe paski i z ciemno brązową framugą w kolorze biurka oraz komody stojącej przy wejściu do pokoju. Miałam tu nawet swój mini balkon. Odsłoniłam delikatnie długie białe firanki i wyszłam boso na chłodną posadzkę. Do daszku balkonu był przewiązany długi gruby sznur a na jego drugim końcu był fotel unoszący się może z 50 cm nad kafelkami. Nie mogłam się oprzeć widowi który stąd miałam. Mogłam podziwiać tutaj całą  okolice. Która po późnej godzinie, zaraz jak się ściemni i zapalą się latarnie wygląda tajemniczo i urokliwie.
Czując już małe mrowienie w palcach od zimna postanowiłam że wejdę z powrotem do domu. Zamknęłam delikatnie drzwi od balkonu uchylając je delikatnie by chłodne i świeże powietrze mogło dalej swobodnie wlatywać do pokoju.  Poczułam że robię się senna,no ale przecież muszę się jeszcze rozpakować. Skoro muszę to się za to zabiorę. Zaczęłam wnosić i rozwieszać ubrania z mojej walizki bo garderobie, tego co tam miałam nawet w połowie nie udało mi się zapełnić miejsca które tu jest.Pozostało mi tylko jeszcze porozwieszać ramki ze zdjęciami i wyjąć moje notesy.
Zdjęcie moje i mamy postawiłam zaraz przy łóżku na stoiku nocnym razem z pamiętnikiem, a resztę schować do szuflady w biurku. Zostało się umyć i położyć. Na szczęście nie należę do osób które spędzają dużo czasu w
łazience. Kwadrans w zupełności mi wystarczył by wziąć prysznic i umyć zęby. Przebrana w swoją ulubioną pidżamę w małpki schowałam się pod kołdrę i zamknęłam oczy by sunąć. Sen przyszedł szybko..  . >


Obudził mnie rano świergot ptaków i słońce przebijające się przez białe firanki które wręcz tańczyły przy moim balkonem od podmuchu wiatru. Początek dnia zapowiadał się być miły....



Mam pierwszy rozdział. Dziękuję 

@Nprzedzielewska za pomoc przy pisaniu pierwszego rozdziału <3

niedziela, 26 sierpnia 2012

Prolog ~Life is not a continuous story ..


kocham tą piosenkę,tak koi i uspokaja. 


Czasem w życiu przychodzą do nas takie momenty kiedy zastanawiamy się nad tym co jest słuszne a co nie.
Nigdy nikt z nas nie umie sobie odpowiedzieć na to pytanie i być pewnym w stu procentach.
Życie to ciągłe pasmo niespodzianek. Nie zawszę koniecznie dobrych. Czasem podejmując decyzje popełniamy błędy i nawet tego nie zauważając zapadamy w nie coraz bardziej.
Chcąc korzystać z życia jak najbardziej czasem ryzykujemy coś co jest dla nas najważniejsze.
Jednym razem miłość,innym przyjaźń.Nie zawszę jest szansa i przede wszystkim czas by to naprawić.
Czasem to co odeszło .. nie może wrócić...




I mamy prolog . Postaram się jak najszybciej dodać I rozdział :) 

sobota, 25 sierpnia 2012

uwaga !

Zacznę pisać tutaj opowiadanie.:)
Imaginy będę dodawać tylko w wolnym czasie gdy nie będę mieć gotowego 

rozdziału.
Opowiadanie będzie oczywiście z rolą główną 1D.
Prolog już nie długo ~Caroline

piątek, 24 sierpnia 2012

#1 Harry

http://www.youtube.com/watch?v=KlxoG9gNZU4 - zakochałam się w tej piosence <3



Szłaś spokojnie parkiem co chwile wzdrygając ciałem przez nie kontrolowane ciągnięcie psa.
Nie lubiłaś kiedy zwierzak tak robił ale wiedziałaś że dużo to nie da kiedy na niego nakrzyczysz.
Zmęczona już jego porywami spuściłaś go na smyczy i usiadłaś na pobliskiej ławce.
Obserwowałaś każdy jego ruch. Wiedziałaś że kiedy choć na chwile go spuścisz ze wzroku
to prawdopodobnie zniknie. Nie był to głupi pies, miał swoje przebłyski pokory i mądrości ale
to było chwilowe i zwykle za przekupstwem smakołyków. - Lilo ! - krzyknęłaś w jego stronę bo zauważyłaś
że zaczął się oddalać coraz bardziej. Nie słyszał szedł dalej. Podenerwowane złapałaś smycz i zaczęłaś iść w jego stronę co chwile starając się przywołać po imieniu, lecz bez skutku. Gdy byłaś już od pupila z jakieś 4 metry zwierzak zorientował się że się zbliżasz do tego gdy zaczęłaś klepać ręką o udo by go przywołać
do siebie pomyślał że to zabawa. Odskoczył od ciebie i zaczął uciekać. Zaskoczona puściłaś się za nim biegiem. Lecz po chwili wylądowałaś na ziemi, przez zamyślenie wpadłaś na chłopaka który biegł w przeciwnym kierunku. Spojrzałaś w zielone oliwkowe oczy pokrzywdzonego który leżał pod tobą przez upadek i głupkowato wyszczerzyłaś się, co on odwzajemnił ale z lepszym efektem. - Cześć - palnął a ty się zaśmiałaś. - Siema , ( twoje imię) jestem. - odpowiedziałaś rozbawiona i podniosłaś się z chłopaka i spojrzałaś na niego od góry podając mu dłoń. Nagle oniemiałaś przecież ten chłopak to Harry Styles. Gdy leżeliście twarzą w twarz owszem wydawał ci się znajomy ale dopiero teraz spostrzegłaś się że to na prawdę on.Gdy chłopak chwytał twoją dłoń by wstać wyczuł że drży ci ręka. - Wszystko w porządku? - zapytał. Pokręciłaś przecząco i zmieszana po chwili potwierdzająco głową. - Ty na prawdę jesteś  Harry? Ten z One Direction ? - zapytałaś prosto z mostu. Chłopak spojrzał na ciebie z uśmiechem- A więc to o ,to chodzi. Tak to ja jestem "Harry ten z One Direction" -mówiąc Harry ten z One Direction podkreślił to akcentując głośno każdy wyraz. - Wiesz .. ciesze się że nie piszczysz. Wiele fanek gdy mnie poznają zaczynają piszczeć i nie da się z nimi porozmawiać. Nie chce by ludzie mnie spostrzegali jako gwiazdę -wyznał a ty wsłuchiwałaś się w jego wypowiedź z wielką ciekawością. - Wiem co czujesz, znaczy nie wiem ale staram się zrozumieć. .. Po prostu masz czasem dość i zostać z powrotem tym samym człowiekiem co przed x factorem? - zapytałaś. Zaśmiał się i spojrzał ci w oczy - O .. .wiesz o mnie więcej niż myślałem. Czyli że widziałaś mnie w telewizji. Ale tak masz racje. Kiedyś dziewczyny mnie olewały a od kiedy stałem się sławny nawet jak bym miał na sobie koszulkę brudną od kupy dziewczyny by się na mnie rzucały. - powiedział delikatnie wzdychając i wzruszając ramionami. - Nie by coś, ale brzmi to trochę płytko... Tak oglądałam i byłam pewna podziwu. - wyznałaś i nagle sobie przypomniałaś o psie. - Cholera , zagadałam się z tobą i zapomniałam o psie. Nagle oby dwoje zaczęliście się nerwowo rozglądać. Ale jednak po chwili twoje poszukiwania zakończyły  się gdy zobaczyłaś czwórkę chłopaków idącą w waszą stronę a tam twój szczeniak na rękach mulata. - Harry, wiem że wolisz koty ale weźmy go! Mówię ci podobało mi się wiele psów ale to przeznaczenie go do nas przyciągało.  - krzyknął Zayn ciesząc się. - Nie przeznaczenie tylko mój hot-dog którego mi zabrał !-zripostował zawiedziony blondyn. Wtedy ty się wcięłaś, podeszłaś do mulata i wyciągnęłaś ręce do psa - Lilo ! - krzyknęłaś i spojrzałaś na psa z uśmiechem. - To nie Lilo ,tylko Brutus ! - krzyknął mulat.
- Chyba sobie jaja robisz!To lilo! - krzyknęłaś obrażona na chłopaka. - Zayn , oddaj jej tego psa on jest jej! -chłopak spojrzał na niego zawiedziony i oddał ci psa do rąk - czyli nie weźmiemy go do domu- powiedział z grymasem. - Weźmiemy jeśli (twoje imię) zgodzi się nas odwiedzić z nim na trochę. - Powiedział Harry patrząc w twoją stronę i uśmiechając się przyjaźnie- Zgoda, ale tylko na godzinkę. Powiedziałaś odwzajemniając uśmiech. Po chwili wszyscy poszliśmy już w stronę domu chłopaków.



Next? - 5 komentarzy :3  caroline

czwartek, 23 sierpnia 2012

Zayn -#1


Imagin o Zaynie


Puść


Czułaś w zasadzie że nadchodził koniec. 

Ale nie chciałaś przyjąć do siebie tej myśli. 
Każdego dnia wychodził,znikał  nie pojawiał się na noc w domu. 
A ty tłumacząc sobie że nic się nie dzieje,to przejściowe siedziałaś bez czynnie czekając aż w końcu się pojawi. 

Tak i dziś siedziałaś skulona w waszym wspólnym mieszkaniu ,wpatrując się w rozżażony węgiel znajdujący się w kominku. Cisza ktróa wypełniała całe mieszkanie była dla ciebie męcząca i przynębiała cie z każdą chwilą coraz bardziej. Nalgle usłyszałaś trzask drzwiami, szuranie butami i czyjeść chrząknięcie. Odwróciłaś pomału twarz i zobaczyłaś jego. - Nie chce tak dłużej Zayn..- 
wyszeptałaś i wypuściłaś łzy napływające ci do oczu. Chłopak cicho prychnął i pokręcił 
przecząco głową. - To możesz się wynosić,nie jesteś mi potrzebna - powiedział kpiąco. Wstałaś
z ziemi by spojrzeć mu w oczy.Nic w nich nie dostrzegłaś, czuć było od niego alkochol i papierosy.-Co ty mówisz? - wyjęłkaś wpatrujać się w niego przerażona. 
-To co słyszysz!  - krzyknął i pchnął Cię mocno w strone ściany tak że puknęłaś o nią lekko głową.
Stałaś wpatrzona w niego w milczeniu nie móc uwierzyć czym on się stał. Od momentu kiedy stał się sławny i zaczął coraz częściej pić doknął dna.- Nie poznaje cię Zayn- wyszeptałaś.
-A czy ty mnie kiedykolwiek tak na prawdę znałaś? Powiedz mi skąd możesz wiedzieć jaki na
prawdę jestem? Sądzisz że przez te 4 lata zdążyłaś mnie na tyle poznać by mnie oceniać? 
Wiesz co ci powiem.....? Wiem o tobie i o tym że tak na prawdę ci na mnie nie zależy. Przez
te wszystkie chwile kiedy byliśmy razem zawszę tylko byłaś by coś zyskać! Jesteś zwykłą suką!- wykrzyczał a ty roztrzęsiona odepchnęłaś go od siebie i wybiegłaś z domu. Wyszłaś przed furtkę 
waszego domu trzaskając nią mocno o bramę i rzuciłaś się biegiem przed siebie. Nie miałaś odwagi mu spojrzeć w oczy. Chciałaś uciec daleko.. Byle gdzie aby przed siebie. 
Dobiegłaś do parku usiadłaś na przesiąkniętej od deszczu trawie opierając plecy o konar drzewa.
Starałaś się opanować oddech. "To nie jest mój Zayn " - powiedziałaś do siebie w myślach.
Mój Zayn siedzi teraz w domu i czeka na mnie , mój kochany mulat nigdy by tak o mnie nie powiedział. Sama siebie okłamywałaś nie wytrzymując wybuchłaś głośnym płaczem. Schowałaś twarz w dłoniach a głowę oparłaś o konar. Starałaś się opanować oddech i odrzucić od siebie prawdę jaką była czym stał się twój chłopak.Poczułaś jak chłodny wiatr muska twój kark a 
cholernie zimne krople deszczu przesiąkają twoje ubranie. Podniosłaś się z trawy podciągając nosem. Musiałaś wrócić do domu, chociaż by po to by zabrać rzeczy i się przebrać. Jak pomyślałaś tak zrobiłaś. Zaczęłaś się zbliżać coraz bardziej do domu. Nagle zobaczyłaś pod waszym domem karetkę. Podbiegłaś w jej stronę i zauważyłaś jak sanitariusze podnoszą Zayna na 
noszach i zabierają do karetki. - Co mu się stało? - krzyknęłaś w stronę mężczyzn wciągających 
Zayna do karetki. - Potrącił go samochód. Zabieramy go. Jeśli jest pani kimś bliskim może pani jechać z nami. Bez namysłu wsiadłaś za nimi i usiadłaś przed noszami od razu momentalnie ściskając dłoń chłopaka. Poczułaś jak ją zaciska a gdy spojrzałaś na jego twarz widziałaś jak 
spod powiem wydostają się łzy.- Zayn, jestem tu. - powiedziałaś i znów zaczęłaś płakać. 
Twoje ciało przechodziły co chwile zimne dreszcze, przerażona i roztrzęsiona trzęsłaś się 
bałaś się że to koniec.Dojechaliście pod szpital. Nawet nie zdążyłaś wysiąść a oni ci go już zabrali. Zdezorientowana i ogłupiała zaczęłaś krzyczeć że chcesz iść. Ale po podaniu ci przez pielęgniarki leków uspakajających przeszły drgawki i szumy, zostały tylko łzy i ta cholerna nie pewność. Siedziałaś wpatrując się w drzwi od sali z której powinien wyjść zaraz lekarz z nowiną o 
stanie twojego ..chłopaka. Po kwadransie klamka zaczęła się przekręcać a po otwarciu nią 
drzwi wyłonił się lekarz. Podniosłaś się z nad ziemi i wpatrując się w niego szeroko zapytałaś - Co z nim ? - lekarz spojrzał na ciebie. Chwile milczał co cie dręczyło jeszcze bardziej. Ale po tym uśmiechnął się i powiedział że już na ciebie czeka. Znów łzy napłynęły ci do oczu. Tym razem ze szczęścia bo dowiedziałaś się że żyje.Szczęśliwa weszłaś pomału do jego sali. Leżał po podpinany do różnych rurek i wpatrywał się w okno. Podeszłaś do niego jeszcze bliżej i opuczkiem palca przejechałaś po jego dłoni. Leżał taki spokojny. - Jak to się stało? - zapytałaś. 
-Nie pamiętam za wiele - odwrócił głowę w twoją stronę - pamiętam tyle ... że po twoim wyjściu wybiegłem za tobą a potem nagle był huk.. ból i coś jak by ciemność ale czułem co działo się wokół. Albo może mi się tylko zdawało. - Powiedział wpatrując ci się w oczy. - Czemu wybiegłeś za mną? - znów zadałaś mu pytanie. - Za bardzo nie wiem jak mam na to odpowiedzieć.. wybiegłem bo zaraz  po tym jak wyszłaś zrozumiałem co się stało. Jaki głupi byłem dając ci wyjść. Przez te 5 miesięcy kiedy zaczęło się między nami psuć obwiniałem Ciebie. Że to ty jesteś wina. - przerwałaś mu - nie mówiłeś nigdy że to ja jestem wina... - stwierdziłaś ,wpatrując się w niego smutna. - Nie mówiłem ale myślałem, ale wczoraj do mnie doszło że... to przeze mnie. Zatracając się we własnych pragnieniach i zachciankach zapomniałem o tobie. Nie chce tracić tego co jest najpiękniejsze .. i najcenniejsze.Kocham cię - jego oczy przepełniał ból, którego jeszcze nigdy nie widziałaś. - Zayn, kiedy wyjdziesz z szpitala chce byś zrobił dla mnie jedną rzecz. - szepnęłaś. - Jaką? - spojrzał na ciebie. - Chce byś został ze mną już na zawszę.Mimo wszystko. Kocham cię ale i chce by kiedyś ktoś pokrzyżował nasze plany. - Uśmiechnęłaś się do niego blado. Wyjęłaś z kieszeni pierścionek zaręczynowy który dał ci półtorej roku temu. Wtedy jeszcze nie byłaś pewna czy chcesz za niego wyjść i go nie nosiłaś. Teraz założyłaś, nie wiedziałaś co wam przyniesie przyszłość ale chciałaś być jego i nikogo innego. Ból tylko uświadomił ci jakie twoje uczucie jest mocne do niego.